Logo szkoły

Kończewice - 571 869 379
Głuchowo- 571 796 574
sekretariat@spkonczewice.pl

Ksiądz Leon Poeplau

Dariusz Meller

Poeplau Leon PS. „Wolan”, „Wolanin” (1910 – 1940), kapłan, działacz narodowy, urodził się 14 VI 1910 r. w miejscowości Rolbik w powiecie chojnickim w wielodzietnej rodzinie nauczycielskiej. Z Chełmżą L. Poeplau związał się po przeniesieniu ojca na stanowisko kierownika szkoły powszechnej w Kończewicach koło Chełmży.

W Chełmży ukończył gimnazjum, gdzie był prymusem wykazującym się szczególnymi zdolnościami matematycznymi. Po maturze zamierzał studiować właśnie ten kierunek na politechnice w Gdańsku. Jednak po wakacyjnym pobycie u ciotki w Wąbrzeźnie zmienił zdanie i postanowił wstąpić do Seminarium Duchownego w Pelplinie. Święcenia kapłańskie otrzymał 17 XII 1932 r. Następnie ks. Poeplau był przez pół roku wikarym w Golubiu. Młody ksiądz zdobył jednak sympatię biskupa chełmińskiego ks. dra St. W. Okoniewskiego, który doceniając jego wybitne zdolności matematyczne, widział go w pracy w szkolnictwie. Rozmijało się to z zamiarami ks. Poeplaua, który pragnął pracować „na parafii”, wśród młodzieży. Przeniesiono go więc do Gdyni-Oksywie, gdzie m. in. rozwinął działalność Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.

W tym czasie odbył też jako kapelan rejs do Nowego Jorku na statku „Kościuszko”. W 1935 r. biskup chełmiński – mimo próśb parafian – odwołał ks. Poeplaua z Gdyni i skierował go na studia matematyczne na uniwersytet do Warszawy. Z wielką energią poświęcił się ks. Poeplau nowym zadaniom. Na czwartym roku studiów prowadził ćwiczenia dla studentów, a jego praca magisterska została bardzo wysoko oceniona. Poza tym wygłaszał kazania poza Warszawą, a swego rodzaju niespodzianką dla biskupa protektora miał być planowany przez niego doktorat z filozofii. Przeszkodził temu jednak wybuch II wojny światowej 1 IX 1939 r. Ksiądz Poeplau został kapelanem wojskowym w SGO „Polesie” gen. F. Kleeberga, gdzie służył aż do ostatniej bitwy pod Kockiem, po której dostał się do niewoli. Zwolniono go w Radomiu, skąd natychmiast wrócił do Warszawy i zamieszkał na Mokotowie. Rodziców na Pomorzu odwiedził w tym czasie dwukrotnie. Pierwszy raz w październiku 1939 r., kiedy to przywiózł pieniądze i listy do rodzin jeńców pochodzących z tych stron, drugi raz natomiast na Boże Narodzenie 1939 r. Wówczas to, na początku stycznia 1940 r. odprawił w Chełmży mszę św., podczas której wygłosił kazanie, którego treść i ton wzbudziły obawy represji ze strony Niemców. Tak też się stało. W marcu 1940 r. gestapowcy przeprowadzili rewizję w domu rodzinnym ks. Poeplaua w Kończewicach, natarczywie dopytując się o niego. W tym czasie ks. Poeplau był już w Warszawie, gdzie żył w bardzo ciężkich warunkach materialnych, w związku z czym brat Bronisław przywiózł mu zapasy żywnościowe, informując jednocześnie o zainteresowaniu Niemców jego osobą. Ks. Poeplau był zaś zajęty organizowaniem konspiracji antyhitlerowskiej, czemu poświęcał się od świtu, po odprawieniu rannej mszy św. w kościele Zbawiciela aż do godziny policyjnej. Organizacja założona przez ks. Poeplaua nazywała się „Miecz i Pług” i była liczącą się siłą na polskiej scenie konspiracyjnej. A zaczęło się od wydawania podziemnego pisma o tej samej nazwie. Z pismem tym współpracowała m. in. Znana pisarka Zofia Kossak-Szczucka, która tak wspominała ten okres: „Równocześnie [w końcu października 1939 r. – przyp. D. M.] młody, nieprzeciętnie zdolny ksiądz Poeplau z Pomorza założył pismo „Miecz i Pług”. Ideą pisma było stworzenie polskiego radykalnego ruchu katolickiego [trochę w rodzaju J. O. C. – „Jeunesse Ouvrie Chretienne” – przyp. D. M.]. Współredaktorką pisma była Krysia Karier z Juventus Christiana. Współpracował z nią Witold Bieńkowski. Pismo miało dobre oblicze. Dawałam do niego artykuły od czasu do czasu…”

Stopniowo organizacja „Miecz i Pług” bardzo się rozwinęła, licząc na pocz. 1943 r. od 15 do 32 tys. członków. Była organizacją ogólnopolską nastawioną na wywiad, propagandę i partyzantkę, m. in. od grudnia 1939 r. działał XIII Pomorski Okręg Ruchu „Miecz i Pług”, któremu w 1943 r. podporządkowała się nie scalona AK część TOW „Gryf Pomorski” pod dowództwem J. Dambka. Zresztą „Miecz i Pług” nigdy nie podporządkował się ZWZ/AK, a o jego sile oddziaływania niech świadczy fakt, że on sam podjął akcję scaleniową, której efektem było podporządkowanie sobie części Komendy Obrońców Polski, części Organizacji Wojskowej „Wilki” i Zbrojnego Pogotowia Narodu. Równie imponująco przedstawia się osiągnięcia organizacji w dziedzinie propagandy: 42 tytuły centralne i regionalne, odezwy, ulotki, znaczki poczty podziemnej, książki, w tym wydrukowany w 1942 r. w nakładzie 2 tys. egzemplarzy „Dywizjon 303” A. Fiedlera. Na negatywny obraz „Miecz i Pługa” wpłynął fakt utworzenia agentury gestapo w gronie ścisłego kierownictwa organizacji, notabene trzech agentów zlikwidowano 18 IX 1943 r. Jest to już jednak zupełnie inna historia.

Ten, który stworzył organizację, ks. L. Poeplau został aresztowany przez gestapo w Warszawie już 3 VIII 1940 r. i osadzony na Pawiaku. Mimo wielu starań – interweniować przyjechał nawet ojciec księdza – m. in. poprzez volksdeutskę o nazwisku Bederke, którą odwiedzał gestapowiec z Alei Szucha, ks. Poeplaua nie udało się uratować. Był to jego świadomy wybór. Jak wynika z przysłanych z więzienia grypsów odrzucił on możliwość uratowania się, odmawiając proponowanego mu przyjęcia Volkslisty. Trafił więc, jako jeden z pierwszych do Oświęcimia, gdzie zginął 28 VIII 1940 r. po dwóch tygodniach pobytu w obozie. Przekazaną przez władze obozowe urnę z prochami księdza Poeplaua rodzice pochowali w rodzinnym grobowcu w Chełmży.

Warto na koniec przytoczyć słowa Z. Kossak-Szczuckiej, która w wydanej w okresie okupacji książce pt. „Golgota” tak opisywała śmierć ks. Leona Poeplaua: „Niemniej żywą pamięć zostawił po sobie młodziutki ks. Poeplau z diecezji pomorskiej, co nie zważając na razy wychodził w czasie apelu z szeregu, by pochylić się nad konającym towarzyszem, udzielić mu ablucji… miał śmierć piękną, której nie wolno przemilczeć. Ulubioną rozrywką Esesów jest przymuszanie księży do śpiewania bluźnierczych, pornograficznych niemieckich piosenek… Zdarzyło się jednak, że czy piosenka była wyjątkowo bluźniercza, czy rozkaz stanowił zbyt otwartą prowokację – ks. Poeplau odmówił śpiewu: „Jestem księdzem i podobnych słów nie wypowiem”. Niewykonanie rozkazu w obozie nie może mieć innej konsekwencji niż śmierć. W obecności wszystkich zaczęła się egzekucja. Kilku rosłych, silnych drabów biło zagłodzonego chudzinę. Na tle tęgich postaci jakże zdawał się słaby i bezbronny. Jednak z nieugiętą mocą powtarzał: „Śpiewać nie będę”. A oni nalegali. Chcieli nie tylko go zabić, ale przed śmiercią załamać. Bili bykowcem, pałkami gumowymi, kopali podkutymi obcasami. Uczynili z jego ciała jedną ranę, połamali żebra, odbili wnętrzności. Po każdej nawałnicy uderzeń stawiali go pod ścianą i podpierając bezwładny strzęp ciała drągiem krzyczeli: „Śpiewaj!” Nie mógł już mówić i trząsł tylko głową przecząco. Tak zginął…”